"Zimowe nawiedzenie" D.Simmonsa


Skończyłam "Zimowe nawiedzenie" D.Simmonsa. Książka określana jako horror i kontynuacja "Letniej nocy" okazała się być depresyjno-psychodelicznymi majakami (podobno) kiepskiego pisarza w średnim wieku, który swoje życie rodzinne i akademickie zwyczajnie zaprzepaścił. Nie ukrywam, że nawet taka forma mi odpowiada. Chociaż pozycja powinna być zaklasyfikowana jako psychologiczna, to i tak kupuję jej treść. Choć nie do końca. Zbyt rozwlekłe opisy umeblowania starej farmy i dróg stanowych wokół Elm Heaven skutecznie obniżają ocenę o dobre trzy gwiazdki w skali do dziesięciu. Kolejne dwie odejmuje źle poprowadzona fabuła i niejasne nawiązania do pamiętnego lata 60' roku, które miało być punktem wyjściowym powieści. Niemniej, identyfikuję się z bohaterem nawiedzanym przez duchy przeszłości, podoba mi się wplecenie postaci zamordowanego Duane'a jako (momentami, a może w ogóle?) narratora. Jednak całość nie do końca może się zdecydować, czy jest powieścią grozy, studium mentalnego załamania 50-letniego profesora, czy jednym i drugim jednocześnie. Zabrakło klamry spajającej to wszystko. Mimo to, nie uważam, że popołudnie i wieczór spędzone nad Nawiedzeniem (350 stron da się połknąć w takim czasie) to czas zmarnowany. Jednak tylko dla fanów "Letniej nocy" i "Rowerowego Patrolu".

Wania

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co trzeba przeczytać ? 24 z 100

Łączna liczba wyświetleń