Totalitaryzm w społeczeństwie.

Czego tak naprawdę się boimy?


Totalitaryzm w społeczeństwie.

Niejako do wcześniejszego wpisu, popełniam takowy o ograniczeniu swobód obywatelskich. Delikatnie rzecz ujmując.


Obecnie przeżywamy sytuację, kiedy nasze prawa obywatelskie zostają dość mocno ograniczone. Nie popadając w skrajny pesymizm i frustrację, wiadomo, że owe obostrzenia wynikają z troski o zdrowie i życie obywateli. Nie każda decyzja podejmowana przez władze w związku z kwarantanną jest traktowana jako racjonalna i podyktowana twardymi regułami rozumu, ale nie jest to blog do wylewania politycznych sympatii i antypatii, a zdanie stanowi tylko wstęp do wpisu.

Literatura zawsze reagowała na znaczące zmiany w sferze wolności obywatelskich, na tyle, na ile mogła. Wszak "nie miecz, nie tarcza bronią języka, lecz - arcydzieła!". Język jest bodaj najtrudniejszym do opanowania narzędziem oporu wobec ucisku.



I tak "Rok 1984" pokazuje jak łatwo można zlikwidować jednostkę niepokorną, wychylającą się poza sztywne ramy Wielkiego Brata. Trybiki pracujące w Ministerstwie Prawdy poddają "ewaporacji" każdego obywatela, który stanowi w świetle bieżącej polityki zagrożenie i staje się.... No właśnie. Staje się nikim dosłownie. Zostaje wymazany z wszelkich nośników pamięci, zakazane jest wspominanie ewaporowanej osoby, dochodzi do czynu gorszego niż skazanie na śmierć - na zapomnienie. Na fabule książki luźno bazuje film K.Wimmera z 2002 roku "Equilibrium". Tam również mamy Wielkiego Brata (okazującego się równie wielkim oszustwem), unicestwianie jednostki podejrzanej o antyspołeczne zachowanie (w tym przypadku odczuwanie i przyswajanie kultury, która prowadzić może do zamieszek i wyrażania własnego zdania).



Jakby przerażający nie był "Rok 1984" i jego filmowe pokłosie, tak o wiele większy strach wzbudza we mnie pamiętny "Proces" F. Kafki. Józek K. zostaje nagle oskarżony o przestępstwo, które nie zostaje ujawnione, poddany nadzorowi władz i ściśle kontrolowany (co daje ułudę wolności). Na nic zdają się jednak wysiłki bohatera, aby oczyścić się z zarzutów, których sam nie zna. Wszelkie przesłuchania i sam proces odbywają się w ciasnych, mrocznych pomieszczeniach, wzmagając tym samym poczucie osaczenia i górowania władzy nad obywatelem. Do końca nie poznawszy własnej winy, Józef zostaje skazany na śmierć i stracony. Ta lektura szczególnie odcisnęła piętno na mojej pamięci, bowiem ciarkami na skórze poczułam, czym jest pozbawienie człowieka wolności. Wolności wyboru, ruchu, poczynań, szeroko rozumianej. Kiedy stajesz się jedynie marionetką zdaną na łaskę lub niełaskę siły wyższej. Kim, -czymkolwiek ona jest.



Powyższe słowa same kierują mnie do ponownej lektury "Władcy much" Goldinga. Okazuje się, że nie potrzeba społeczności składającej się z pełnoletnich ludzi, aby totalitarne zapędy znalazły swoje ujście. Być może sama potrzeba władzy dla niektórych i byciem poddanym dla innych to naturalny sposób na funkcjonowanie w grupie. Grupa - społeczeństwo, klasa, zespół w pracy etc.
Sama doświadczyłam podwórkowego rozdzielania ról, oczywiście samoistnego. Ktoś jest naturalnym przywódcą, ktoś mędrkiem, ktoś śmieszkiem, ktoś błaznem, ktoś frajerem błąkającym się gdzieś w ogonie całego peletonu. Niemniej lektura mnie przeraziła swoją przerażająco wierną kopią naszych placów zabaw. Z tą różnicą, że pod wieczór rozchodziliśmy się do domów i poddawali sile jeszcze wyższej, niż "król" podwórka. 





Jest jeszcze jedna pozycja, którą chciałam przytoczyć, a która wzbudza we mnie chyba największą grozę. Mianowicie - "Lot na kukułczym gniazdem" K.Keseya i film na jej podstawie w reżyserii M. Formana. Nic mnie tak nie przeraża, jak zamknięcie w odosobnieniu, w ośrodku dla psychicznie chorych, wbrew swojej woli i bez widoków na wyjście. Wiem, że główny bohater zamknął się w szpitalu z premedytacją, chcąc uniknąć więzienia, ale skończyło się to dla niego (wg mojej osoby) o wiele gorzej, niż odsiedzenie wyroku w regularnej placówce. Siostra Ratched i jej totalitarne metody leczenia i traktowania pacjentów przyprawiają o ból głowy, a my cieszymy się, że jesteśmy tylko biernymi widzami powolnego upadku głównego bohatera.
Zniewolenie level hard. Można ewaporować jak w 1984, można podporządkować jak we Władcy Much, można odebrać kulturę i uczucia jak w Equilibrium, jednak to powolne spadanie w otchłań szaleństwa, powolne zatracanie samego siebie i własnego rozumu, powolne, acz skuteczne odbieranie tożsamości stanowi prawdziwą grozę.

Wania.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Co trzeba przeczytać ? 24 z 100

Łączna liczba wyświetleń