Wyzwanie 52 książki w ciągu 365 dni.





Postanowiłam wziąć udział w wyzwaniu "52 książki w ciągu roku" nie dlatego, że zmuszam się do czytania, ale by sprawdzić, czy w natłoku obowiązków i inszych inszości dam radę przyswoić taką ilość lektur. Obecna sytuacja zdecydowanie ułatwia osiągnięcie celu, więc jest wielce prawdopodobne, że 52 zmieni się na 60-kilka, a może i więcej.

Chcę krótko przedstawić książki, które do tej pory przeczytałam. 















1. "Kaznodzieja" Camilla Läckberg

Bardzo dobrze poprowadzony kryminał, lepszy, niż pierwsza część sagi. Da się odczuć, że autorka pracuje nad swoim warsztatem pisarskim. Sprawa morderstwa młodej kobiety, łącząca się w pewien sposób z zabójstwem sprzed lat wciąga i nie pozwala się oderwać czytelnikowi do ostatniej strony.
Ponadto wątek obyczajowy nie nudzi, a wręcz podobnie jak rozwiązywanie zagadki przez komisarzy z Tanumshede, ciekawi i wypatrywałam na kartach powieści jego dalszego ciągu.










2. "Bezsenność" Stephen King


Tak jak cenię mistrza grozy, tak tutaj spotkało mnie rozczarowanie. Być może dlatego, że książka fabularnie łączy się z cyklem Mroczna Wieża, a jakoś nigdy nie udało mi się do niego usiąść.
Odniosłam wrażenie, że King nie ma pomysłu na poprowadzenie fabuły i jest ona jakby pozostawiona sama sobie. Historia cierpiącego na bezsenność Ralpha widzącego aury innych ludzi i konflikt dwóch wrogich sobie stowarzyszeń z aborcją w tle jakoś do mnie nie przemówiły. 










3. "Łańcuch" Adrian McKinty


Sięgnęłam po tę książkę zaintrygowana opisem fabuły. Kobieta otrzymuje anonimowy telefon o uprowadzeniu jej córki. Warunkiem uwolnienia dziecka, jest porwanie przez nią innego nieletniego nieszczęśnika. Tak, by tytułowy łańcuch działał dobrze naoliwiony. Do pewnego momentu czytało się z zainteresowaniem, ale bez rewelacji. Niestety, im dalej w las, tym gorzej. "Łańcuch" z każdą kolejną stroną tracił na intensywności  i doczytałam książkę z czystej ciekawości "co i jak". Nie jest to zła pozycja, raczej lekki "thrillerek" na wolne popołudnie.










4. "Gdzie śpiewają raki" Delia Owens


Jest to bodaj pierwsza książka obyczajowa, która zawładnęła moim sercem. Do tej pory buszując w bibliotece i księgarniach internetowych omijałam pozycję "obyczaj" na rzecz kryminałów, thrillerów i horrorów. Tutaj zrobiłam wyjątek, zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami i absolutnie nie żałuję. Pochłonęłam książkę w jeden dzień
Historia Kyi, zwanej Dziewczyną z bagien jest świetnym opisem dorastania wśród dzikiej przyrody, kontaktów międzyludzkich oraz schematycznego podejścia do świata w niewielkiej społeczności. Warty uwagi jest również wątek kryminalny. Chociaż natura odgrywa w książce ogromną rolę, nie jest to powieść, gdzie "trawa rośnie przez kilka stron" - wręcz przeciwnie. Bagna Karoliny Północnej są pełnoprawnym bohaterem "Gdzie śpiewają raki" i intrygują równie mocno jak ich ludzcy odpowiednicy.






5. "Pacjent" Sebastian Fitzek


"Pacjent" to moje pierwsze zetknięcie z prozą tego popularnego autora thrillerów psychologicznych. Książka zaintrygowała mnie na tyle, że pewnie sięgnę po inne pozycje Fitzek'a, choć mam nadzieję, że lepsze od "Pacjenta". 
Historia ojca, który w desperackim akcie odnalezienia porwanego syna na własne życzenie staje się pacjentem szpitala psychiatrycznego jest poprowadzona poprawnie. Czyta się ją lekko, sprawnie i przyjemnie, jednak to zakończenie książki jest jej najlepszym elementem. Nie twierdzę, że to złe posunięcie, w końcu to właśnie zakończenia książek, czy filmów mają wbijać w fotel, ale droga do tego zakończenia również powinna trzymać odbiorcę w szponach niepewności. Tutaj mi tego zabrakło, jednak jest to lektura godna polecenia.






6. "O północy w Czarnobylu" Adam Higginbotham


Bardzo interesuję się historią wybuchu elektrowni w Czarnobylu, więc każda książkowa, czy filmowa pozycja traktująca o tej tematyce jest dla mnie nie lada gratką. Podobnie jest w przypadku reportażu Adama Higginbothama, który przeczytałam jednym tchem. Autor w przystępny sposób opisuje tragiczne w skutkach wydarzenia z 1986 roku, dzięki czemu książka nie jest tylko suchym zlepkiem faktów, dat i nazwisk. Czyta się ją niczym rasowy thriller, z zapartym tchem oczekując na kolejną stronę.
Polecam tę pozycję nawet osobom, które z tematyką Czarnobyla nie miały do tej pory niewiele wspólnego.









7. "Gad. Spowiedź klawisza" Paweł Kapusta


Kolejny reportaż na mojej liście i kolejny godny polecenia.
Sięgnęłam po tę książkę nie tylko z powodu pozytywnych opinii, ale także dlatego, że w mojej rodzinie istnieje historia pracy w więziennictwie.
Autor obnaża przed czytelnikiem dziurawy system penitencjarny w naszym kraju, niezwykle trudną i przytłaczającą pracę ludzi, którzy za relatywnie niską pensję zobowiązali się do "opieki" nad osadzonymi. Począwszy od zwykłych rzezimieszków, na mordercach i gwałcicielach kończąc. W tym reportażu nie ma miejsca na wybielanie, jest naga prawda, która wstrząsa i pozostawia miejsce na wiele pytań o sens resocjalizacji. 










8. "Letnia noc" Dan Simmons


Jako wielka fanka horrorów wszelkiej maści, nie mogłam odmówić sobie lektury "Letniej nocy". I znalazłam w niej wszystko, co lubię : małe miasteczko u progu lat 60', zwarta społeczność, grupa ciekawskich i dzielnych dzieciaków, zło, czające się gdzieś w odmętach.
W tej książce wszystko jest na swoim miejscu - sprawnie poprowadzona fabuła znajdująca swój finał w spektakularnym zakończeniu, idealnie nakreślone postaci, z którymi czytelnik z łatwością się zaprzyjaźnia lub wręcz przeciwnie, w końcu groza, z początku nieoczywista, ukryta, z biegiem czasu nabierająca realnych kształtów.
Można się czepiać, że Simmons trochę ściągał z "To" Kinga (King wydał "To" w 86', Simmons "Letnią noc" w 91') bo wiele elementów zdaje się być wspólnych, jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Obie książki przeczytałam z zapartym tchem i traktuję je jak absolutnie osobne byty.





9. "Zimowe nawiedzenie" Dan Simmons



Skoro już jesteśmy przy Simmonsie, to przejdę do bezpośredniej kontynuacji "Letniej nocy", czyli "Zimowego nawiedzenia". Książka określana jako horror okazała się być depresyjno-psychodelicznymi majakami (podobno) kiepskiego pisarza w średnim wieku, który swoje życie rodzinne i akademickie zwyczajnie zaprzepaścił. Nie ukrywam, że nawet taka forma mi odpowiada. Chociaż pozycja powinna być zaklasyfikowana jako psychologiczna, to i tak kupuję jej treść. Choć nie do końca. Zbyt rozwlekłe opisy umeblowania starej farmy i dróg stanowych wokół Elm Heaven skutecznie obniżają ocenę o dobre 3 gwiazdki w skali do 10. Kolejne 2 odejmuje źle poprowadzona fabuła i niejasne nawiązania do pamiętnego lata 60' roku, które miało być punktem wyjściowym powieści. Niemniej, identyfikuję się z bohaterem nawiedzanym przez duchy przeszłości, podoba mi się wplecenie postaci zamordowanego Duane'a jako (momentami, a może w ogóle?) narratora. Jednak całość nie do końca może się zdecydować, czy jest powieścią grozy, studium mentalnego załamania 50-letniego profesora, czy jednym i drugim jednocześnie. Zabrakło klamry spajającej to wszystko. Mimo to, nie uważam, że popołudnie i wieczór spędzone nad Nawiedzeniem (350 stron da się połknąć w takim czasie) to czas zmarnowany. Jednak tylko dla fanów "Letniej nocy" i Rowerowego Patrolu.



10. "Instytut" Stephen King


Następna pozycja w zestawieniu, której nie zaklasyfikowałabym jako typowego horroru. Raczej thriller z wątkami paranormalnymi.
Książka opowiada o tajemniczym Instytucie ukrytym gdzieś w lasach Maine, gdzie dokonuje się eksperymentów na dzieciach posiadających parapsychiczne zdolności.
"Instytut" czyta się dobrze, z zainteresowaniem śledząc poczynania uwięzionych "podopiecznych" i ich "opiekunów". Do pewnego momentu faktycznie mamy do czynienia głównie z nadnaturalnymi zjawiskami, następnie fabuła przyjmuje postać thrillera/kryminału. Mimo że pozycję czytało mi się bardzo dobrze, to jednak wolałabym aby King wrócił do starych, dobrych horrorów, gdyż ostatnimi czasy spod jego pióra wychodzą takie oto hybrydy. Absolutnie nie twierdzę, że to źle, stwierdzam zupełnie subiektywnie, jakie książki Kinga trafiają do mnie, jako jego wiernej czytelniczki.





11. "Kamieniarz" Camilla Läckberg


Jak dotąd mój ulubiony tom z cyklu o Fjallbace. Jak to u Camilli Läckberg jest, akcja toczy się dwutorowo - w przeszłości i teraźniejszości. Z niecierpliwością oczekiwałam rozwoju sytuacji zarówno tej dawnej, jak i współczesnej. Całość rozpoczyna odnalezienie zwłok dziewczynki u wybrzeży Fjallbaki, jednocześnie rozpoczyna się także historia sprzed ponad stu lat. Autorka bardzo sprawnie łączy oba wątki, które pozornie w ogóle się ze sobą nie zazębiają, stopniowo odkrywając przed czytelnikiem zbrodnie przeszłości, które dają o sobie znać po tak długim czasie. 










12. "Kołysanka z Auschwitz" Mario Escobar


Książka wydana na fali popularnej ostatnimi czasy tematyki obozowej, przez niektórych pogardliwie nazywanej "pop-auschwitz". Niewątpliwie jest to chwytliwy temat, lecz wśród zalewu tego typu literatury, da się znaleźć coś interesującego. Taka moim zdaniem jest "Kołysanka z Auschwitz". Oparta na prawdziwej historii kobiety, która właściwie dobrowolnie trafiła do niemieckiego obozu zagłady, podążając za swoją "nieczystą" rasowo rodziną.
W książce nie ma co doszukiwać się mocnych, naturalistycznych momentów, to raczej opowieść o uporze i chęci odnalezienia nadziei w miejscu, gdzie na na nadzieję nie ma co liczyć. Tak, jak sama bohaterka stara się nadać nieco światła dzieciom zamkniętym w machinie śmierci, tak sam autor przedstawia historię w formie tytułowej kołysanki.
W delikatny, zachowawczy sposób, oszczędzając czytelnikowi makabry i koszmaru jakim był obóz w Auschwitz. Dobrze oceniam tę pozycję, wolę jednak bardziej realistyczne przedstawienie historii obozowych i zazwyczaj sięgam po mocniejszą literaturę z tej tematyki.



13. "Kult" Łukasz Orbitowski


To moje pierwsze spotkanie z prozą Łukasza Orbitowskiego i od razu udane. 
Opowieść o oławskich objawieniach w latach 80-tych, przedstawiona za pomocą rozmowy z bratem bohatera tychże objawień podbiła moje czytelnicze serce. Nie znajdziemy tutaj wyszukanego, oświeconego języka - jest za to prosty, zwyczajnie ludzki przekaz, historia opowiedziana za pomocą słów płynących prosto z wnętrza. Sprawa objawień stanowi niejako tło dla pokazania polskiego miasteczka w czasach PRL-u, ludzkich zachowań i słabości, trudnych wyborów i próby odkupienia win. 
Monolog Zbyszka zawiera w sobie całościowy obraz tamtych czasów, cudu doświadczanego przez jego młodszego brata Henryka (wyjątkowo prostodusznego, nieskomplikowanego człowieka) oraz rachunek sumienia jego samego zarejestrowany na taśmie. 






14. "Ofiara losu" Camilla Läckberg


Sporo będzie w zestawieniu tej autorki, ponieważ stosunkowo niedawno zaczęłam przygodę z cyklem o Fjallbace. "Ofarę losu" zaliczam do nieco słabszych tomów, co nie oznacza, że nie spędziłam z nią przyjemnych chwil. Policja w Tanumshede rozpoczyna śledztwo dotyczące wypadku samochodowego, jednocześnie w miasteczku ma rozpocząć się kolejna odsłona popularnego reality show. Läckberg udowodniła, że potrafi łączyć ze sobą kilka wątków, które pozornie nie mają ze sobą niewiele wspólnego i tak jest również tym razem.
Do tego dochodzi świetnie prowadzony wątek obyczajowy, zupełnie nie ustępujący jakościowo temu kryminalnemu.









15. "Niemiecki bękart" Camilla Läckberg


Zaraz po "Kamieniarzu" moja ulubiona część sagi. Prywatne sprawy Ericki Falck zazębiają się tutaj mocno z wątkiem kryminalnym, gdy pewien historyk, którego poprosiła o pomoc w rozwikłaniu rodzinnej przeszłości, zostaje zamordowany. Standardowo akcja prowadzona jest na dwóch płaszczyznach czasowych, co muszę przyznać, udaje się autorce wyjątkowo sprawnie. W "Niemieckim bękarcie" przenosimy się do czasów II wojny światowej, jednocześnie śledząc poczynania głównej bohaterki i jej partnera policjanta w czasach obecnych. Trudno było mi się oderwać od lektury, zwłaszcza gdy autorka przenosiła opowieść do lat 40-tych. 









16. "Syrenka" Camilla Läckberg


Rozpoczęłam czytanie sagi i zamierzam ją skończyć, ponieważ zbyt długo wzbraniałam się przed tak świetnie skonstruowanym uniwersum kryminalnym. 
"Syrenka" rozpoczyna się znalezieniem zwłok mężczyzny w skutym lodem jeziorze, następnie lokalny bibliotekarz i debiutujący pisarz zaczyna otrzymywać listowne pogróżki.
Na początku książki wydawało mi się, że ciężko będzie mi się zaangażować w czytanie, jednak z każdą kolejną stroną było coraz lepiej, z zaskakującym i pomysłowym zakończeniem włącznie. Nie mogę również pominąć coraz lepiej rozwijanego wątku obyczajowego, sprawnie funkcjonującego obok prowadzonego śledztwa i stopniowo odkrywanych tajemnic mieszkańców lokalnej społeczności i ich tajemnic.







17. "Latarnik" Camilla Läckberg


To już ostatnia na mojej liście książka Camilli i niestety najsłabsza jak do tej pory wg mnie.
Fabuła opiera się na śledztwie w sprawie szanowanego obywatela Fjallbacki i jednocześnie historią kobiety z Fjallbacką związanej, tymczasowo zamieszkującą pobliską Wyspę Duchów, jak nazywają ją mieszkańcy. Niestety nieco nudziłam się podczas lektury, nie na tyle, by przerwać czytanie, jednak nieustannie czułam pewien niedosyt. Te kilkaset stron wynagrodziło mi dobre zakończenie całej historii i wplecenie w fabułę wątków nadnaturalnych, co u mnie zawsze na plus.








18. "Inkub" Artur Urbanowicz


Jakież to było dobre! Ponad 700 stron wspaniałej, czytelniczej uczty. Mimo że zmory, potwory i inne twory nie wyskakiwały zewsząd, a posoka nie lała się litrami, klimat grozy i niepokoju został po mistrzowsku zachowany. Akcja powieści toczy się dwutorowo: współcześnie młody policjant z dochodzeniówki prowadzi na własną rękę śledztwo dotyczące pewnej rzekomo przeklętej wioski, kiedy indziej cofamy się do początku lat 70-tych, gdzie w tej samej wiosce podobno osiedliła się najprawdziwsza wiedźma.
Plany czasowe oczywiście łączą się ze sobą, wyjątkowo gładko, współczesne śledztwo policjanta i śledztwo sprzed 40 lat coraz bardziej przerażonych mieszkańców Jodozior, ani na chwilę nie zwalniają tempa. Na rozwiązanie zagadki musimy poczekać aż do ostatnich stron książki, a i to nie nasyca satysfakcji czytelnika, bowiem zakończenie można uznać za otwarte. Ja osobiście lubię "wszystko wyłożone na tacy", dlatego wyjaśnień szukałam na stronie autora, ale sposób, w jaki pozostawił czytelnikom pole do snucia własnych domysłów, jest zwyczajnie bardzo dobry. Gorąco polecam!


To by było na tyle (póki co oczywiście!) kolejne stosiki już czekają w kolejce.
Obecnie jestem w trakcie czytania "Dożywocia" Marty Kisiel, która w cudowny sposób poprawia humor. To moja pierwsza książka tej autorki, ale jestem pewna, że sięgnę po kolejne.


























Wania

Komentarze

  1. Lackberg jedna z lepszych pisarek kryminalnych:) mam 8ksiazek poluje na kolejne;)
    .szatan.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Co trzeba przeczytać ? 24 z 100

Łączna liczba wyświetleń